-Gwen-
-Gwen, słońce wstawaj.-usłyszałam głos mojej matki.
-Co?-powiedziałam, budząc się.
-Dziś jedziesz do nowej szkoły.
-Do szkoły pełnej super dzieciaków?
-Tak, zaraz zejdź na dół na śniadanie.
***
Wstałam, udałam się od razu do łazienki. Umyłam się i następnie wróciłam do mojego pokoju, podeszłam do mojej szafy i ubrałam na siebie czarne rurki, czarną bluzkę z logiem zespołu The Rolling Stones, a na to ubrałam czerwono-czarną koszule w kratkę. Spięłam włosy w nieswornęgo koka i zeszłam na dół. Śniadanie wyglądało tak jak zawsze. Tato jadł kanapkę i pił kawę, Henry (mój starszy o trzy lata brat) czytał książkę o architekturze (bo on będzie architektem =) ), Jane (moja starsza o dziewięć lat siostra, która mnie nie lubi [z wzajemnością]) siedziała przy jakiś tam papierach (jest prawnikiem), Harriet i Louise (bliźniaczki, o trzynaście ode mnie młodsze) były jeszcze w piżamach i słodko ziewały. Są takie sooo cuite <3. Moja mama jadła kromkę chleba z dżemem truskawkowym.
-A w tej szkole jest fajnie?-powiedziałam.
-Tak, spodoba ci się tam.-powiedział Henry.
-A może i nie.-powiedziała Jane.
No tak, ruda zawsze będzie wredna (wedle staroświectwa). Wygląda to tak: Mama, Jane i Harriet są rude. Tato, Henry i Louise mają brązowe włosy. A ja jestem od urodzenia blondynką. To z stąd mam na imię Gwen. Tato tak mi dał na imię. Dlatego, że jego pierwsza miłość miała tak na imię i miała blond włosy.
-Gwen jak zjesz, to od razu przyjdź do samochodu.-powiedział tato.-Ja pójdę spakować twoje walizki do samochodu.
-Oki.
_______________________________
Oto pierwszy rozdział.